Uhhh dzisiaj zbiorczy post, bo nie nadążam ;P
Wiecie, że ja lubię różne wynalazki w kuchni, szukam zdrowej alternatywy dla wszystkiego. Tak mam, to jest u mnie naturalne, nic na to nie poradzę już :D
Ostatnio kupiłam inulinę. Opakowanie 250 g za 10 zł z kawałkiem. Nie tak źle. Już Wam tłumaczę co to jest.
Inulina to po prostu rozpuszczalny roślinny błonnik, najbogatszym źródłem jest cykoria oraz topinambur. Jest on lekko słodkawy. Ma specyficzną strukturę, dzięki której jest rozpuszczalny w wodzie. Dzięki temu jest naturalnym prebiotykiem, czyli dokarmia nasze dobroczynne bakterie w układzie pokarmowym. Jest to bardzo ważna rzecz, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, gdy nasza odporność szwankuje.
Ponadto, rozpuszczalny błonnik działa osłaniająco na jelita (ale trzeba pamiętać żeby przy jego spożywaniu zwiększyć ilość płynów - w przeciwnym razie efekt będzie zupełnie odwrotny do zamierzonego ;).
No i, jak to błonnik, daje zwiększone uczucie sytości - to ważne, każdy lubi się czuć najedzony, a szczególnie osoby które się odchudzają :P
Inulina nie jest więc wchłaniana do naszych tkanek, ale przez to że ma dużo cennych właściwości warto ją włączyć do codziennej diety.
Inulina ma też wiele cudownych właściwości, patrząc od strony technologicznej!
Może zastąpić wszystkie mąki ziemniaczane i inne dziwne zagęszczacze (co zobaczycie dalej, przy przepisie na sernik ;) , ponadto pozwalają na nieznaczną redukcję tłuszczu w potrawach bo wpływają na konsystencję potrawy w ten sposób że nadają jej kremistości, 'tłustości'.
Jest też świetnym stabilizatorem (np. do domowego majonezu - o tym w dalszej części posta, do bez, do pieczywa - o tym również w dalszej części posta).
Kupcie, kombinujcie :D
zdrowy i light sernik bananowo-cytrynowy
ze stewią, ksylitolem, inuliną
- 1 kg sera Emilki 0 % (jest on najlepszy, bardzo gęsty, ma konsystencję ciężkiego twarogu sernikowego)
- 3 jajka '0'
- 2 banany średniej wielkości
- 1 płaska łyżeczka stewii (skoncentrowanego białego proszku o zawartości glikozydów stewiolowych 95 %)
- 3 kopiaste łyżki ksylitolu (cukier brzozowy, nazwa brzmi bardzo... chemicznie, ale jest on bardzo korzystny dla naszego organizmu)
- 3 łyżki inuliny (zamiast mąki, mąki ziemniaczanej etc)
- skórka z całej cytryny, sok z 1/4 cytryny
- szczypta soli, szczypta kardamonu
- na wierzch: żurawina (słodzona cukrem trzcinowym, niesiarkowana!)
Wszystkie składniki wrzuciłam do blendera, dobrze wymieszałam. Wlałam do formy silikonowej. Piekłam 80-90 minut w 160 stopniach z termoobiegiem. Studziłam w piekarniku w którym uchyliłam drzwiczki. Nie siadł ;P
Najpyszniejszy z lodówki <3 Pysznie kremowy, rozpływający się w ustach.. mój najlepszy sernik!
Następny będzie czekoladowy z masełkiem orzechowym!!
Ostatnio nabrałam strasznej ochoty na tosty! Od ponad pół roku nie zjadłam żadnego tosta.. co prawda jadłam pieczywo, dokładnie razowca na zakwasie który piecze moja mama, ale ten chleb nie nadaje się według mnie na tosty. W sensie, że nie lubię smaku zapiekanego pieczywa na zakwasie.
Upiekłam więc swój własny chleb, na drożdżach, też razowy, a przy okazji miałam okazję sprawdzić właściwości inuliny w wypieku chleba :D
Według tego co czytałam, wpływa ona na konsystencję pieczywa - jest lepiej wyrośnięte i bardziej miękkie, a ponadto dłużej zachowuje świeżość ponieważ absorbuje więcej płynu w trakcie wyrastania. Wypróbowałam i podpisuję się pod tym.
Napisałam że jest to domowy chleb w 5 minut, ponieważ tyle zajmuje faktyczna praca nad nim. Oczywiście wyrastanie zajmuje swoje, ale przecież można wtedy zająć się czymś zupełnie innym.
domowy razowiec na drożdżach z inuliną w 5 minut
(bochenek ok. 680 g)
- 1 szklanka mąki pełnoziarnistej Lubella 3 zboża
- 3/4 szklanki mąki żytniej razowej (typ 2000)
- ponad 1,5 szklanki mąki pszennej razowej (typ 2000)
- paczka suchych drożdży (7 g)
- 2 łyżki inuliny
- ok. 0,5 łyżeczki soli
- ok. 1,5 szklanki ciepłej wody (bardziej w kierunku letnim niż gorącym ;)
Najpierw wymieszałam suche składniki dokładnie a następnie dolałam wodę. Dobrze wymieszałam, nic nie zagniatałam bo tego nie lubię :P Konsystencja była dość rzadka jak na chleb, tzn znacznie gęstsza niż śmietana ale na pewno nie dałoby się tego ciasta zagnieść w kulkę.
Odstawiłam na godzinkę w ciepłe miejsce. Następnie wylałam do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pozwoliłam wyrosnąć po raz drugi, tak delikatnie, na 20 minut.
Piekłam w 180 stopniach z termoobiegiem przez niecałe 50 minut.
Polecam! Banalny a przepyszny! I te tosty z niego !!!!!!!!!!! <3
No i przy okazji chleba, podam Wam przepis na domowy wegański majonez z tofu.
Nie jadam majonezu, kiedyś go uwielbiałam a potem po prostu oduczyłam się go jeść.
W sieci, w paru miejscach, znalazłam wpisy na temat takiego wykorzystania tofu. Pokombinowałam wczoraj, pobawiłam się i zrobiłam.
Jest on znacznie mniej tłusty niż sklepowy, bogaty w białko, wzbogacony o błonnik (inulina ;D) i bardzo smaczny.
Jak widzicie, użyłam znowu inuliny, pełni ona tu funkcję stabilizatora, nadaje tłustości, kremowości i dodaje delikatnej słodyczy (majonez musi być przecież słodko kwaśny!).
domowy wegański majonez czosnkowy z tofu
(składniki na pół dużego słoika)
- 400 g naturalnego tofu (Polsoja, 2 kostki po 200 g)
- ok. 0,5 szklanki wody (trzeba sprawdzać konsystencję i w razie potrzeby troszkę dolać)
- 4 łyżki nierafinowanego zimnotłoczonego oleju rzepakowego (jest bardzo zdrowy, ma dużo kwasów omega-3!)
- 2 kopiaste łyżki musztardy (w Lidlu jest teraz świetna, gruboziarnista, bez cukru i bez konserwantów)
- 2 łyżki octu jabłkowego (żywego, nierafinowanego, mętnego) + kilka kropli soku z cytryny
- szczypta soli, spora szczypta białego pieprzu, kilka kropli tabasco
- 2 ząbki czosnku
- 3 łyżki inuliny
Wszystko dokładnie zblendowałam na wysokich obrotach. Koniec roboty :D
Polecam! Zdjęcia nie ma, ale chyba każdy wie jak wygląda majonez :P
----------------
Ciekawe, czy prezent mikołajkowy, w ramach akcji Elin, dojdzie na czas.. Wysłałam wczoraj, mam nadzieję że dojdzie jutro!
Głowy do góry, kochane! Mam nadzieję że pogoda was nie deprymuje!
Ściskam :*