26 grudnia 2012

po świętach / bezcukrowy makowiec bez spodu

Kochane!
Mam nadzieję, że Święta minęły Wam w cudownej, rodzinnej i beztroskiej atmosferze!
Że Gwiazdor był kochany, jedzenie przepyszne, a humory dopisywały ;D


Z racji, że Święta, postanowiłam wrzucić swoje zdjęcie..
Oczywiście jedyne ujęcia na których jestem to te z sytuacji w których coś przyrządzam, podaję albo jem, więc wybór nie jest zbyt szczególny ;P oczywiście oświetlenie nie takie, ale w tym świątecznym pośpiechu to i tak nie miało znaczenia.
tam tada daaaam :D


No, najgorsza część tego postu za mną, teraz przyszedł czas na przyjemności ;P


bezcukrowy makowiec bez spodu
(duża blacha)

*mokre*
- 3 jajka "0"
- 150 g opakowanie serka wiejskiego lekkiego (w składzie tylko twaróg, śmietanka i sól, bez stabilizatorów i zagęszczaczy!!)
- 4 duże jabłka (starte na grubych oczkach)
- po szczypcie: soli, cynamonu, kardamonu, białego pieprzu, imbiru
- skórka z całej cytryny, skórka z 1/2 pomarańczy
- sok z 1/2 cytryny, chlust octu jabłkowego
- 0,5 szklanki ksylitolu (cukier brzozowy)
- 1 płaska łyżeczka stewii (takiej skoncentrowanej, biały proszek 95 % glikozydów stewiolowych)
- 2-3 łyżki syropu z agawy


*suche*

- zmielone na mąkę ziarna (1/2 szklanki kaszy gryczanej niepalonej + 1/2 szklanki brązowego ryżu + 200 g maku)
- 1 szklanka otrębów pszennych
- 0,5 szklanki otrębów owsianych
- 3 kopiaste łyżki inuliny 
- garść suszonej żurawiny
- 2 duuuże garści migdałów (rozdrobnionych na drobne kawałeczki w moździerzu - można posiekać, można zmielić na pył w blenderze, jak chcecie)
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej

Najpierw wymieszałam mokre składniki, bardzo dokładnie.
Potem wmieszałam suche.
Piekłam ok. 40 min w temperaturze 180 stopni z termoobiegiem.

Gdy ciasto się upiekło a następnie wystygło, przystroiłam 'cukrem pudrem' który zrobiłam ze zmielonego ksylitolu.
Moje ciasto numer 1!


Moje świąteczne odżywianie głównie opierało się na kutii z orkiszem (roboty mojej mamy) i na tym cieście :D
Po 3 dniach takiej monodiety nie mogę patrzeć już na mak hehe ;D
Aleale pewnie i tak jutro zjem kawałeczek tego ciasta (zostały z 3) :P

A jak tam Wasze Święta?
Jak jedzenie?
Jak ćwiczenia? :D

Ja nie miałam od nich absolutnie przerwy, bo już się uzależniłam, nie umiem usiedzieć na dupie hehe ;D
W Wigilię cisnęłam rano Turbo spalanie Ewki Chodakowskiej, a późnym wieczorem, po obżarstwie, Skalpela. Dzięki temu nie czułam się w ogóle ciężko następnego dnia, wstałam głodna.
Wczoraj zaliczyłam killera, a dzisiaj godzinkę ćwiczeń z Jillian Michaels.
To jest super sposób na to obżarstwo, żeby się nie czuć ciężko, polecam! Nawet udało mi się zmobilizować Ciocię do ćwiczeń hehe ;D

Piszcie jak u Was mordki! Buziak :*

13 grudnia 2012

pierniczki / moja własna przyprawa korzenna

Zapach pieczonych pierniczków jest jednym z najpiękniejszych jakie znam!

W zeszłym roku też je piekłam, umieszczałam zresztą tu przepis.
W tym roku wersja trochę bardziej pokombinowana i zdrowsza. Czy smaczniejsza, nie wiem, pamiętam że tymi zeszłorocznymi się zajadałam, oj były pyszne tak bardzo, że przytyłam wtedy jakieś 10 kg haha - ale spoko, zrzuciłam je z nadwyżką :P :D

Może najpierw napiszę Wam jak zrobiłam moją przyprawę do piernika.
Starałam się mniej więcej wszystko pomierzyć, jednak w przypadku komponowania takich mieszanek zdaję się na intuicję, więc nic nie jest wymierzone dokładnie :P

Wychodzi jej więcej niż potrzeba do upieczenia pierniczków, super się sprawdza w owsiance, kawie, czaju etc etc..

moja przyprawa korzenna 

- 4 Łyżki (stołowe) cynamonu
- 1 łyżeczka (mała) białego pieprzu
- 1 łyżeczka gałki muszkatołowej
- 3 łyżeczki imbiru
- 1 łyżeczka mielonych goździków
- 2 łyżeczki karobu (można pominąć, jednak daje on fajny, karmelowy posmak :)
- 1 łyżeczka ziela angielskiego
- 2 łyżeczki kardamonu    

Jak widzicie, mnóstwo cynamonu (kocham go), no i nie ma anyżku, bo za nim nie przepadam :P


Gdy zrobiłam przyprawę, wykombinowałam ciasto na pierniczki.
Znowu, intuicyjnie.
Duży sukces!

pierniczki 
(przepis na ok 350-400 maleństw na jeden kęs)

*składniki do zagotowania w rondelku*
- 3 łyżki jogurtu naturalnego (można zastąpić mlekiem roślinnym, jogurtem roślinnym, wodą)
- 3 łyżki oleju kokosowego nierafinowanego zimnotłoczonego
- 1 łyżka masła (można zastąpić olejem kokosowym)
- 1,5 łyżeczki stewii (skoncentrowanego białego proszku o zawartości 95 % glikozydów stewiolowych) (można zastąpić miodem, melasą, syropem z agawy, ewentualnie cukrem trzcinowym - ok 1 szklanką, w przypadku miodu/melas trzeba dodać więcej mąki lub mniej innych płynów:)
- 2 kopiaste łyżki miodu spadziowego (można zastąpić melasą, cukrem, sztucznym miodem)
- 1 kopiasta łyżka ksylitolu
- duuuuża szczypta soli
- 3/4 szklanki wody
- 2 łyżki kawy zbożowej (ja dałam Inkę, ale można użyć dowolnej kawy zbożowej lub pominąć)
- 4 kopiaste łychy mojej przyprawy do piernika

*składniki do dodania po przestudzeniu zagotowanej masy*
- 2 jajka (można zastąpić 'lnianym jajem' czyli w tym przypadku to będą 2 łyżki zmielonego siemienia lnianego namoczone w 6-8 łyżkach gorącej wody, podobnie można zrobić z nasionami chia)
- 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej

*składniki suche*
- 1 szklanka mąki żytniej razowej (typ 2000)
- 1 szklanka mąki pszennej razowej (typ 2000)
- 1 szklanka otrębów pszennych
- 0,5 szklanki kaszy gryczanej 
- 0,5 szklanki brązowego ryżu

1. Najpierw zagotowałam wszystkie składniki, które opisałam jako 'składniki do zagotowania w rondelku'.
2. Po lekkim ostudzeniu przelałam tą masę do miski, dodałam jajka i sodę. Dokładnie wymieszałam.
3. Do blendera wrzuciłam otręby pszenne, kaszę gryczaną i brązowy ryż. Zmieliłam na najdrobniejszy pyłek jaki tylko mogłam uzyskać.
4. Wsypałam wszystkie mąki i zawartość blendera do miski z mokrymi składnikami. Połączyłam bardzo dokładnie. Powstało mocno lepkie ciasto.
5. Ciasto odłożyłam na 24 godziny w chłodne miejsce. Myślę, że nie jest to konieczne, jednak dzięki temu wszystkie użyte do masy ziarna napęczniały a przyprawy wydobyły pełny aromat.
6. Następnego dnia rozwałkowywałam ciasto na podsypanej mąką żytnią razową stolnicy, wykrajałam kształty i piekłam każdą porcję pierniczków po jakieś 8-10 min w piekarniku nagrzanym do 180 stopni z termoobiegiem.



Póki co wykorzystałam tylko połowę masy, wyszło mi koło 200 pierniczków.
Te bardzo cieniutkie (1 mm) wyszły chrupiące, te minimalnie grubsze (2-3 mm) wyszły miękkie. Nigdy się nie spotkałam z czymś takim hehe, przeważnie pierniki mi wychodziły dość twarde. 
Są przepyszne!!

Z reszty chyba zrobię po prostu piernik w postaci ciasta (też wyjdzie, tak myślę ;P) i przełożę go marcepanem i powidłami, obleję czekoladą <3

Jak tam Wasze przygotowania do Świąt? ;D
Pamiętacie o sporcie, a nie tylko o smakołykach, prawda? :*
nie popełnijcie mojego błędu z zeszłego roku :P

buzi, słodziaki :*
  

11 grudnia 2012

zdrowy domowy marcepan

Nie wyobrażam sobie Świąt bez marcepanu!!
Jednak te, które widzę w sklepach, mają tony stabilizatorów, cukru, sztucznych aromatów i innych chemicznych syfów.

A swój własny, przepyszny i totalnie ZDROWY marcepan można zrobić naprawdę bardzo szybko.

I potem zachwycać się, na przykład suszoną, niesiarkowaną śliwką, nadzianą takim domowym marcepanem, oblaną gorzką czekoladą <3


zdrowy domowy marcepan


- szklanka migdałów (w skórce)
- 3 łyżki ksylitolu
- 1 niepełna łyżeczka stewii (biały skoncentrowany proszek o zawartości 95% glikozydów stewiolowych)
- 3 łyżki inuliny

1. Migdały namoczyłam we wrzątku, przez 10-15 minut. Następnie odlałam wodę, obrałam je ze skórek (nie zajmuje to dużo czasu, maksymalnie 5 minut).
Proces namaczania jest bardzo ważny - nawilża on migdały i powoduje że podczas miksowania nie powstaje z nich masło migdałowe tylko właśnie marcepan.
2. W blenderze zmiksowałam ksylitol na puder. Przesypałam go do innego naczynia.
3. W tym samym blenderze zmiksowałam migdały na gładką, wilgotną masę.
4. Dosypałam resztę składników, zmiksowałam znów dokładnie.
5. Uformowałam rulonik z powstałego marcepanu, zawinęłam w papier i w folię i włożyłam do lodówki.
koniec :D


Jak widzicie, to jest bardzo prosty proces!
Użyłam inuliny, o której pisałam wcześniej. Pełni ona w tym przypadku rolę zagęszczacza, stabilizatora, lekko słodzi i nadaje przyjemnej konsystencji. Ale bez inuliny też wyjdzie.

Smak? Subtelny ale wyraźnie marcepanowy! Jeśli wolicie mocniejszy, możecie dodać ekstraktu migdałowego, albo trochę amaretto lub nawet kilka gorzkich migdałów. Ja użyłam składników które miałam w domu, efekt jest boski.



A jutro będę piekła pierniki, na pewno wrzucę przepis, zarówno na nie jak i na moją własną przyprawę korzenną. Stay tuned, słodziaki :*

7 grudnia 2012

biscotti kokosowo-żurawinowe z kardamonem, białym pieprzem i cytryną

Jeju, Klaudio, jak mi miło że Tobie i Twojej rodzinie smakują te biscotii, radość którą czuję jest nie do opisania!!!!!! :D:D:D

Z olbrzymią przyjemnością opiszę jak zrobiłam te biscotti, zwłaszcza że są chyba jednymi z lepszych które mi się udało zrobić..
No ale WIADOMO, wypieki od serca zawsze smakują najlepiej.

No właśnie, piekłam je bardzo intuicyjnie, jak zawsze, dosypywałam co chwila składników, mieszałam, znowu dosypywałam...
Ale mniej więcej postarałam się ogarnąć w głowie ilości  i wyszło mi coś takiego:


biscotti kokosowo-żurawinowe z kardamonem, białym pieprzem i cytryną

*mokre*
- 1 jajko
- 2 płaskie łyżki oleju kokosowego nierafinowanego (ma stałą konsystencję, więc płaskie:P) (można spokojnie zastąpić kremowym serkiem, jogurtem naturalnym, puree z dyni, następnym jajkiem)
- po solidnej szczypcie: soli, kardamonu, cynamonu i białego pieprzu
- szczypta sody oczyszczonej 
- skórka z 0,5 cytryny + łyżka soku z cytryny
- płaska łyżeczka stewii (skoncentrowany biały proszek 95% glikozydów stewiolowych) + 2 łyżki miodu akacjowego + chlust syropu z agawy (można użyć po prostu miodu, lub cukru - ale jeżeli już się zdecydujesz na cukier, czego nie polecam:P, wybieraj proszę ten trzcinowy)
*suche*
- ok. 1,5 szklanki mąki którą mieliłam z różnych ziaren - jęczmienia (pęczaku), brązowego ryżu, kaszy gryczanej i otrębów owsianych (można spokojnie użyć jakiejkolwiek mąki plus trochę otrębów, nie trzeba tego mielić, też wyjdzie :)
- ok. 3/4 szklanki wiórków kokosowych (można dodać mniej, albo więcej, jak lubisz, tylko najlepiej kup niesiarkowane!)
- porządna garść suszonej żurawiny (również niesiarkowanej!) 


1. Najpierw połączyłam wszystkie mokre składniki na jednolitą masę.
2. Następnie wsypałam wszystkie suche i dokładnie wymieszałam. Powstała bardzo gęsta, lepka masa, ale nie dająca się zbytnio zagnieść w kulkę.
3. Za pomocą łyżki przełożyłam tą masę na blachę, formując 2 podłużne, płaskie bochenki, a następnie spłaszczyłam i wygładziłam je dobrze zwilżonymi dłońmi.
4. Piekłam ok 30 minut w 160 stopniach z termoobiegiem (kokos lubi się przypalać, a w tych ciastkach chodzi o to że mają być ładnie podsuszone a nie spalone:P).
5. Następnie wyjęłam z piekarnika, zostawiłam na 5 min do lekkiego przestygnięcia i ostrym nożem pokroiłam te 'chlebki' w skośne 'kromeczki'.
6. Ułożyłam te kromki płasko na tej samej blasze i piekłam dalej, jakieś 20 min w tej samej temperaturze.
7. Voila! ;D


W ogóle jestem z Was dumna dziewczyny, cudowne prezenty przesłałyście sobie nawzajem.. Pięknie było na nie patrzeć, mam nadzieję że wszystkie prezenty już dziś dotrą!

Dziękuję Elin jeszcze raz za tą akcję! :*

Miłego dnia, mordeczki!

6 grudnia 2012

mikołajki!!!! :D

Paczkę dostałam już wczoraj, aż się zdziwiłam, bo myślałam że przyjdzie dzisiaj dopiero :P
Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i ją rozerwałam od razu :D
Moim oczom ukazała się śliczna, minimalistyczna i własnoręcznie zrobiona kartka, w której Kasia z bloga huraganametutu napisała mi parę ciepłych słów wywołujących bardzo szeroki uśmiech na mojej twarzy!
A gdy spojrzałam na resztę rzeczy mój uśmiech tylko się powiększał, obejmując całą moją głowę ;D
Dostałam UROCZĄ, najśliczniejszą SKAKANKĘ!!
Kasia trafiła idealnie, bo ja miałam co prawda jedną skakankę, zamówioną kiedyś na allegro, ale była tak beznadziejna że skakałam na niej raz i przestałam, zupełnie się zniechęcając! A ta, którą dostałam od Kasi, nie tylko jest śliczna ale i ma idealną długość i się nie plącze - wczoraj katowałam się nią pół godziny (po wcześniejszych ćwiczeniach półgodzinnych interwałowych z Jillian Michaels), skończyłam z buzią koloru moich włosów xD

W paczce była jeszcze herbata, przepyszna, o smaku liczi. Kiedyś już ją piłam, bardzo mi smakowała, także i z tą rzeczą Kasia trafiła idealnie!
No i cynamon i imbir, jedne z moich ulubionych przypraw...
Ach, mało mi brakuje do łezki wzruszenia !


KASIU!!! Dziękuję Ci bardzo jeszcze raz za te prezenty, sprawiły mi niesamowitą radość :D:D
:* ściskam!!


Ps. Dziewczyny, jestem ciekawa co Wy dostałyście ;D będę dzisiaj śledzić Wasze blogi i obczajać.
Buziak!

5 grudnia 2012

zdrowy i light sernik bananowo-cytrynowy | domowy razowiec w 5 minut | zdrowy pycha wegański majonez

Uhhh dzisiaj zbiorczy post, bo nie nadążam ;P

Wiecie, że ja lubię różne wynalazki w kuchni, szukam zdrowej alternatywy dla wszystkiego. Tak mam, to jest u mnie naturalne, nic na to nie poradzę już :D

Ostatnio kupiłam inulinę.  Opakowanie 250 g za 10 zł z kawałkiem. Nie tak źle. Już Wam tłumaczę co to jest.
Inulina to po prostu rozpuszczalny roślinny błonnik, najbogatszym źródłem jest cykoria oraz topinambur. Jest on lekko słodkawy. Ma specyficzną strukturę, dzięki której jest rozpuszczalny w wodzie. Dzięki temu jest naturalnym prebiotykiem, czyli dokarmia nasze dobroczynne bakterie w układzie pokarmowym. Jest to bardzo ważna rzecz, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, gdy nasza odporność szwankuje.
Ponadto, rozpuszczalny błonnik działa osłaniająco na jelita (ale trzeba pamiętać żeby przy jego spożywaniu zwiększyć ilość płynów - w przeciwnym razie efekt będzie zupełnie odwrotny do zamierzonego ;).
No i, jak to błonnik, daje zwiększone uczucie sytości - to ważne, każdy lubi się czuć najedzony, a szczególnie osoby które się odchudzają :P
Inulina nie jest więc wchłaniana do naszych tkanek, ale przez to że ma dużo cennych właściwości warto ją włączyć do codziennej diety.

Inulina ma też wiele cudownych właściwości, patrząc od strony technologicznej!
Może zastąpić wszystkie mąki ziemniaczane i inne dziwne zagęszczacze (co zobaczycie dalej, przy przepisie na sernik ;) , ponadto pozwalają na nieznaczną redukcję tłuszczu w potrawach bo wpływają na konsystencję potrawy w ten sposób że nadają jej kremistości, 'tłustości'.
Jest też świetnym stabilizatorem (np. do domowego majonezu - o tym w dalszej części posta, do bez, do pieczywa - o tym również w dalszej części posta).
Kupcie, kombinujcie :D

 zdrowy i light sernik bananowo-cytrynowy  
         ze stewią, ksylitolem, inuliną

- 1 kg sera Emilki 0 % (jest on najlepszy, bardzo gęsty, ma konsystencję ciężkiego twarogu sernikowego)
- 3 jajka '0'
- 2 banany średniej wielkości
- 1 płaska łyżeczka stewii (skoncentrowanego białego proszku o zawartości glikozydów stewiolowych 95 %)
- 3 kopiaste łyżki ksylitolu (cukier brzozowy, nazwa brzmi bardzo... chemicznie, ale jest on bardzo korzystny dla naszego organizmu)
- 3 łyżki inuliny (zamiast mąki, mąki ziemniaczanej etc)
- skórka z całej cytryny, sok z 1/4 cytryny
- szczypta soli, szczypta kardamonu
- na wierzch: żurawina (słodzona cukrem trzcinowym, niesiarkowana!)

Wszystkie składniki wrzuciłam do blendera, dobrze wymieszałam. Wlałam do formy silikonowej. Piekłam 80-90 minut w 160 stopniach z termoobiegiem. Studziłam w piekarniku w którym uchyliłam drzwiczki. Nie siadł ;P
Najpyszniejszy z lodówki <3 Pysznie kremowy, rozpływający się w ustach.. mój najlepszy sernik!
Następny będzie czekoladowy z masełkiem orzechowym!!




Ostatnio nabrałam strasznej ochoty na tosty! Od ponad pół roku nie zjadłam żadnego tosta.. co prawda jadłam pieczywo, dokładnie razowca na zakwasie który piecze moja mama, ale ten chleb nie nadaje się według mnie na tosty. W sensie, że nie lubię smaku zapiekanego pieczywa na zakwasie.
Upiekłam więc swój własny chleb, na drożdżach, też razowy, a przy okazji miałam okazję sprawdzić właściwości inuliny w wypieku chleba :D
Według tego co czytałam, wpływa ona na konsystencję pieczywa - jest lepiej wyrośnięte i bardziej miękkie, a ponadto dłużej zachowuje świeżość ponieważ absorbuje więcej płynu w trakcie wyrastania. Wypróbowałam i podpisuję się pod tym.

Napisałam że jest to domowy chleb w 5 minut, ponieważ tyle zajmuje faktyczna praca nad nim. Oczywiście wyrastanie zajmuje swoje, ale przecież można wtedy zająć się czymś zupełnie innym.

domowy razowiec na drożdżach z inuliną w 5 minut
(bochenek ok. 680 g)

- 1 szklanka mąki pełnoziarnistej Lubella 3 zboża
- 3/4 szklanki mąki żytniej razowej (typ 2000)
- ponad 1,5 szklanki mąki pszennej razowej (typ 2000)
- paczka suchych drożdży (7 g)
- 2 łyżki inuliny
- ok. 0,5 łyżeczki soli
- ok. 1,5 szklanki ciepłej wody (bardziej w kierunku letnim niż gorącym ;)

Najpierw wymieszałam suche składniki dokładnie a następnie dolałam wodę. Dobrze wymieszałam, nic nie zagniatałam bo tego nie lubię :P Konsystencja była dość rzadka jak na chleb, tzn znacznie gęstsza niż śmietana ale na pewno nie dałoby się tego ciasta zagnieść w kulkę.
Odstawiłam na godzinkę w ciepłe miejsce. Następnie wylałam do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pozwoliłam wyrosnąć po raz drugi, tak delikatnie, na 20 minut.
Piekłam w 180 stopniach z termoobiegiem przez niecałe 50 minut.
Polecam! Banalny a przepyszny! I te tosty z niego !!!!!!!!!!! <3


No i przy okazji chleba, podam Wam przepis na domowy wegański majonez z tofu.
Nie jadam majonezu, kiedyś go uwielbiałam a potem po prostu oduczyłam się go jeść.
W sieci, w paru miejscach, znalazłam wpisy na temat takiego wykorzystania tofu. Pokombinowałam wczoraj, pobawiłam się i zrobiłam.
Jest on znacznie mniej tłusty niż sklepowy, bogaty w białko, wzbogacony o błonnik (inulina ;D) i bardzo smaczny.
Jak widzicie, użyłam znowu inuliny, pełni ona tu funkcję stabilizatora, nadaje tłustości, kremowości i dodaje delikatnej słodyczy (majonez musi być przecież słodko kwaśny!).

domowy wegański majonez czosnkowy z tofu

(składniki na pół dużego słoika)

- 400 g naturalnego tofu (Polsoja, 2 kostki po 200 g)
- ok. 0,5 szklanki wody (trzeba sprawdzać konsystencję i w razie potrzeby troszkę dolać)
- 4 łyżki nierafinowanego zimnotłoczonego oleju rzepakowego (jest bardzo zdrowy, ma dużo kwasów omega-3!)
- 2 kopiaste łyżki musztardy (w Lidlu jest teraz świetna, gruboziarnista, bez cukru i bez konserwantów)
- 2 łyżki octu jabłkowego (żywego, nierafinowanego, mętnego) + kilka kropli soku z cytryny
- szczypta soli, spora szczypta białego pieprzu, kilka kropli tabasco
- 2 ząbki czosnku
- 3 łyżki inuliny

Wszystko dokładnie zblendowałam na wysokich obrotach. Koniec roboty :D
Polecam! Zdjęcia nie ma, ale chyba każdy wie jak wygląda majonez :P

----------------

Ciekawe, czy prezent mikołajkowy, w ramach akcji Elin, dojdzie na czas.. Wysłałam wczoraj, mam nadzieję że dojdzie jutro!

Głowy do góry, kochane! Mam nadzieję że pogoda was nie deprymuje!
Ściskam :*

11 listopada 2012

rogaliki marchewkowe z nadzieniem orzechowym, zamiast Marcińskich

Większość z Was nie wie, że parę lat temu, po zdaniu matury, poszłam na studia do Poznania.
Tam więc poznałam rogale Świętomarcińskie, stałam się ich olbrzymią fanką i potrafiłam ich zjeść kilka 11 listopada.
Jednak to było KIEDYŚ, teraz moje podniebienie zupełnie odzwyczaiło się od kupnych słodyczy.. dobrze, że aktualnie nie ma mnie w Poznaniu hehe, dzięki temu nie ma pokusy ;D
obecnie jestem w Kielcach, w moim mieście rodzinnym, nie przeszkadza mi to jednak świętować razem z Poznaniem, chociażby tylko na odległość ;D

W związku z tym upiekłam, zupełnie nietradycyjne i odbiegające od idei rogala Świętomarcińskiego, rogaliki.
Nie użyłam do nich cukru, no i tłuszczu jest dość mało - a użyłam tylko tego zdrowego, więc spokojnie można się skusić na jednego czy dwa bez skutków ubocznych ;)

W masie na rogaliki jest również marchewka, do tego zainspirowała mnie cudowna pinkcake.

Smak? Niepowtarzalny. Polecam spróbować!

rogaliki marchewkowe z masą orzechową
(bez cukru, wegańskie, inspiracja)
16 sztuk

*ciasto na rogaliki*
-  2 kopiaste łyżki oleju kokosowego nierafinowanego zimnotłoczonego
- 3 łyżki oleju rzepakowego nierafinowanego zimnotłoczonego
- koło 300 g marchwi startej na drobnych oczkach
- chlust domowego mleka migdałowego (dla marudzących: ok 1/4 szklanki - zależy od wilgotności marchwi)
- ok. 2 szklanki mąki razowej (zmieszałam pełnoziarnistą Lubellę 3 zboża z pełnoziarnistą pszenną)

- 2/3 łyżeczki stewii (biały proszek, 95 % glikozydów stewiolowych - 300 razy słodsza od cukru)
- szczypta soli


Najpierw wymieszałam startą marchew z tłuszczem, stewią i solą (olej kokosowy jest w formie stałej, więc trzeba wszystko chwilę pomieszać, żeby się ładnie połączyło). Następnie wsypałam mąkę, wymieszałam ręką i dodałam mleko migdałowe do uzyskania odpowiedniej konsystencji - lekko lepkiej, ale dość zwartej.
Ciasto odłożyłam do lodówki i zajęłam się przygotowaniem masy orzechowej.

*masa orzechowa*
- po sporej garści: migdałów i nerkowców
- kilka fig suszonych
- kilka moreli suszonych
- parę łyżek wrzątku
- odrobina kardamonu i skórki cytrynowej
- 1 łyżka syropu z agawy (można spokojnie pominąć)

Orzechy podprażyłam na suchej patelni, żeby wydobyć z nich więcej aromatu.
Suszone owoce zalałam paroma łyżkami wrzątku, żeby troszkę zmiękły (moje i tak były miękkie).
Wrzuciłam orzechy do blendera, zmiksowałam na mączkę. Dorzuciłam owoce wraz z wodą w której się moczyły i resztą składników, zblendowałam ponownie. Powstała lepka masa, z widocznymi kawałeczkami orzechów.

Gdy ciasto się schłodziło (minimum godzinę, optymalnie całą noc), podzieliłam je na 2 części. Każdą z nich rozwałkowałam na dość cienkie kółko, które podzieliłam na 8 trójkątów (jak pizzę ;p). Na środek każdego trójkąta kładłam po łyżeczce nadzienia i zawijałam rogaliki :)
Piekłam w 180 stopniach z termoobiegiem przez 30 minut.
Mniam!


31 października 2012

ucierany placek cynamonowo-twarogowy z nerkowcową kruszonką / dip 'serowo' - dyniowy

Kolejny eksperyment, który ZDECYDOWANIE muszę zaliczyć do udanych!!

Miałam straszną ochotę na ciasto nie będące sernikiem ani tartą, ale smakujące serem, mega wilgotne i mające coś z cynamonowej drożdżówki.
Udało mi się to osiągnąć, efekt mnie wręcz zaskoczył ;D
   
ucierany placek cynamonowo-twarogowy z orzechową kruszonką
(na formę kwadratową 20x20 - 16 kawałków)

*mokre*
- 2 łyżki oleju kokosowego nierafinowanego + 2 łyżki oleju rzepakowego nierafinowanego
- 2 łyżki miodu rzepakowego + 3/4 łyżeczki stewii w proszku (biały proszek o zawartości 95% glikozydów stewiolowych - 300 razy słodszy od cukru; sprawdzajcie na opakowaniach bo te proszki się różnią!)
- 2 jajka '0'
- 250 g chudego twarogu
- szczypta soli, mnóstwo cynamonu (!), kardamon, skórka z cytryny i z mandarynki, łyżeczka
- ok. 1/4 szklanki maślanki

*suche*
- garść rodzynek
- po pół szklanki: zarodków pszennych, mąki pełnoziarnistej lubella 3 zboża, mąki ryżowej pełnoziarnistej
- łyżeczka sody oczyszczonej + ok. 2 łyżki domowego octu jabłkowego (żywego, mętnego)


*na wierzch

- po garści nerkowców i migdałów, utłuczonych w moździerzu

1. Najpierw utarłam w misce wszystkie mokre składniki na jednolitą masę. Małe grudki twarogu były widoczne, tak ma być.
2. Wsypałam suche składniki, oprócz sody z octem. Dokładnie wymieszałam.
3. Gdy masa była już jednolita, wsypałam sodę, polałam ją octem i energicznie wymieszałam. Dzięki temu cała masa się napowietrzyła i lekko spuchła.
4. Przełożyłam do silikonowej, kwadratowej formy, wyrównałam, posypałam z wierzchu orzechami.
5. Piekłam w 180 stopniach z termoobiegiem przez 40 minut.



                                           ---------------------------------------

No i jeszcze muszę się z Wami podzielić przepisem, bez zdjęcia, na boski dip z dyni, w sumie powstał przypadkiem, ale tak bardzo mi posmakował, że dzisiaj zrobiłam go znowu :D
No i w sumie wpasowuje się w dzisiejsze Halloween ;D

Smakuje on dość serowo, ale nie ma w nim sera, tylko są płatki nieaktywnych drożdży. Mają one smak bardzo serowo-parmezanowy, są niesamowicie wartościowe dla całego ciała, są genialne!
No i jest w nim sporo oleju lnianego, nierafinowanego zimnotłoczonego, bogatego w kwasy tłuszczowe omega-3 które działają prozdrowotnie, przeciwzapalnie, odżywiają mózg i regulują mnóstwo rzeczy w organizmie (razem z metabolizmem), a przy tym pomagają nawilżyć stawy - obecnie jest mi to bardzo potrzebne, mocno je ostatnio przeciążyłam :/

dip 'serowo'-dyniowy

- ok. szklanka domowego puree z upieczonej dyni
- 1,5 łyżeczki musztardy
- chlust sosu sojowego, pieprz cayenne, curry, czubryca
- mały kawałek cebuli, bardzo drobno posiekany
- 2 łyżki płatków nieaktywnych drożdży
- 2 łyżki oleju lnianego nierafinowanego zimnotłoczonego
- można dodać suszone pomidory, albo troszkę koncentratu pomidorowego/podduszonych pomidorów/puszkowanych pomidorów - dynia i pomidor genialnie się uzupełniają ;D

   *
Hyh to już 100 obserwatorów, dziękuję Wam!!!!!!!!!!!!!!! :***
<3

14 października 2012

wgniatające w ziemię brownie z quinoa i dynią (bez mąki, bez cukru, mało tłuszczu)

O matko o matko o matko!!!!! To smakuje jak fondant czekoladowy, jak czysta rozpuszczona gorzka czekolada, jak ciasto bez mąki Czekoladowa Chmurka Nigelli Lawson, jak bezmączne ciasto czekoladowe Sophie Dahl... mniam!!!!!!! <3

A do tego jest bardzo, niewyobrażalnie wręcz zdrowe (w przeciwieństwie do opisanych wyżej cudeniek :P)!

Quinoa (komosa ryżowa) jest ziarnem (są to właściwie botanicznie nasiona, ale w praktyce gotuje się je jak kaszę, tak samo jest np w przypadku gryczanej) które, jako jedyne z pokarmów roślinnych ma pełny zestaw aminokwasów egzogennych.
Co w praktyce oznacza to, że quinoa dostarcza białka pełnowartościowego, charakterystycznego dla pokarmów odzwierzęcych.
Zresztą, w sieci powstaje mnóstwo artykułów o tym ziarnie, podobno rok 2013 jest okrzyknięty Rokiem Quinoa :D
Polecam skosztować, jest to niesamowicie przepyszne ziarno, ja codziennie je wcinam na śniadanie :D

wgniatające w ziemię brownie z quinoa i dynią
(bez mąki, bez cukru, mało tłuszczu, inspiracja)

- 3/4 szklanki ziaren quinoa (przed ugotowaniem)
- ok. 1,5 szklanki wody
- 2 łyżki nierafinowanego oleju kokosowego, pachnącego kokosem


- 2 jajka, oczywiście '0'

- 1 serek wiejski lekki (upewnijcie się że w składzie jest tylko ziarno twarogowe, śmietanka i sól, bez żadnych stabilizatorów!)
- 3 kopiaste łyżki puree z pieczonej dyni (robiłam sama)
- 1 łyżeczka stewii (to jest debiut stewii w formie białego proszku, wcześniej używałam sproszkowanych liści) + 1 łyżka miodu rzepakowego
- 0,5 szklanki otrębów owsianych + 1/4 szklanki zarodków pszennych


- szczypta soli, cynamonu i kardamonu

- 0,5 szklanki kakao + 1 kopiasta łyżka karobu
- 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej + 2 łyżki octu jabłkowego (żywego, mętnego)

- na wierzch: kilka garści zamrożonych jagód <3

1. Ugotowałam quinoa. W czasie gdy się gotowała, przygotowałam resztę składników.
2. Wymieszałam w misce całą resztę (pomijając sodę oczyszczoną i ocet). Dodałam ugotowaną quinoa i olej kokosowy (jest on w stałej formie, więc ciepło ze świeżo ugotowanych ziaren komosy idealnie go roztopiło :P). Wymieszałam dokładnie.
3. Na końcu dodałam sodę i ocet jabłkowy, wymieszałam znowu bardzo dokładnie.
4. Wyłożyłam masę do formy silikonowej. Piekłam 40 minut w 180 stopniach C z termoobiegiem.



 
Takie brownie możecie wcinać spokojnie na śniadanie, drugie śniadanie albo podwieczorek.

U mnie, oczywiście, jako posiłek potreningowy (ten do 15 minut po wysiłku) - jest bogate w bardzo wartościowe białko i dobre węglowodany.

Pierwszy raz użyłam również wyekstrahowanych glikozydów stewiolowych, w postaci białego proszku.
Gdy spróbowałam szczyptę, aż mi się niedobrze zrobiło, takie to słodkie ! ;D
Specyficzny smak charakterystyczny dla zmielonych liści stewii też jest mimo wszystko wyczuwalny, ale bardzo ładnie można to zamaskować przyprawami korzennymi i  czymś nabiałowym :)

Jagody, które wyciągnęłam z zamrażalnika, są idealnym zwieńczeniem tego ciasta. Świetnie kontrastują z ciemnoczekoladowym smakiem, a cynamon idealnie je podkreśla!
Konsystencja ciasta, coś pomiędzy ciągnącym brownie a pulchną Czekoladową Chmurką i roztopioną czekoladą.. jeju...
Naprawdę gorąco polecam! <3

12 października 2012

baba na bani czyli moja drożdżówa z dynią, wegańska.

Do tego wypieku przygotowywałam się od zeszłego roku ;P
w sensie, nie mogłam się zebrać mimo że bardzo chciałam to zrobić..
w końcu się udało ;D
efekt jest zaskakujący.
nie jest to lekka, pulchniutka drożdżówka, tylko ciężka, bardzo wilgotna, z mega ciekawym aromatem (miks dynia + daktyle zrobił dobrą robotę ;p). polecam!


pełnoziarnista drożdżówka na dyni

(wegańska, mało tłuszczu, na malutką keksówkę)

*suche*
- 2 szklanki mąki razowej Lubella 3 zboża
- pół opakowania suszonych drożdży (czyli 3,5 g)
- szczypta soli
- mała garstka rodzynek


*mokre*

- garść daktyli (rozdrobnionych i chwilę podgotowanych w malutkiej ilości wody)
- 0,5 szklanki puree z upieczonej dyni (robiłam sama ;)
- 0,5 szklanki mleka sojowego naturalnego (ja mam to z Leclerca, jest lekko słodkawe - dosładzają je sokiem z winogron)
- 1 łyżka oleju rzepakowego nierafinowanego
-  3-4 łyżki syropu z agawy
- szczypta sproszkowanych liści stewii, szczypta cynamonu
- skórka z 1 cytryny

*na wierzch*
- rozdrobnione orzechy nerkowca
- kropelka mleka sojowego

1. Składniki suche wymieszałam w misce.
2. Składniki mokre w rondelku, a następnie podgrzałam je do temperatury ciała.
3. Wymieszałam suche z mokrymi, mieszałam drewnianą łyżką przez jakieś 5 minut - ciasto wyszło dość wilgotne, ale zachowujące kształt kulki.
4. Odstawiłam na godzinę w ciepłe miejsce, żeby ciasto podwoiło swoją objętość (przeważnie wstawiam do spiżarni, albo do nienagrzanego piekarnika).
5. Przełożyłam je do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wierzch posmarowałam odrobinką mleka sojowego i posypałam orzechami nerkowca.
6. Piekłam koło 30 minut w temp 180 stopni z termoobiegiem.
7. Starałam się nie poparzyć języka :D

Smacznego <3




10 października 2012

food to go: gryczano-owsiana tortilla w 5 minut

W sumie to od dość dawna mam taki zwyczaj, że gdy czeka mnie więcej godzin poza domem, robię sobie tortillę wypełnioną różnymi pysznymi rzeczami.
Zawsze tą tortillę robiłam sama, z otrębów, różnych mąk.
Metodą prób i błędów wypracowałam taki oto przepis, który daje idealną, miękką, sprężystą, NIEROZRYWAJĄCĄ się tortillę, a do tego mega zdrową! I bardzo uniwersalną w użyciu :D

gryczano-owsiana tortilla w 5 minut
(1 porcja, duża patelnia o średnicy 28 cm bodajże)


- 1 białko (można spokojnie pominąć lub zamienić siemieniem lnianym)
- ok. 4-5 łyżek ciepłej wody

- 2 łyżki mąki gryczanej (mielę kaszę gryczaną niepaloną w blenderze stacjonarnym na mąkę ;P)
- 1 łyżka zmielonych otrębów owsianych (j.w.)

Wszystko mieszam, na masę minimalnie gęstszą niż ciasto naleśnikowe (ale jest ona też trochę bardziej glutowata :P).
Smażę na suchej patelni z dobrym teflonem.

Najpyszniejsze tortillowe nadzienie świata składa się z:
2. sosu czosnkowo-dyniowego (1 łyżka puree z pieczonej dyni + 1 wyciśnięty ząbek czosnku + 2 łyżki serka homogenizowanego naturalnego + 1 łyżeczka oleju lnianego nierafinowanego zimnotłoczonego + ostra papryka)
3. mnóstwa różnych sałat z gotowego miksu
4. sporej garści kiełków rzodkiewki


Tortillę jadłam w towarzystwie parowanych różyczek brokuła, polanych odrobinką sosu sojowego :D
Polecam, świetne jedzenie na wynos!
:*

9 października 2012

rustykalny placek z mąki z zielonej soczewicy (wegański, bez mąki)

Przeglądałam dzisiaj przepisy na różnych blogach na farinatę, BARDZO chciałam ją zrobić.
Jednak okazało się że ciecierzycę mi wcięło, nie znalazłam jej w spiżarni.
Powstało więc cudowne zastępstwo ;D

placek z mąki z zielonej soczewicy

- 100 g zielonej soczewicy (zmielonej na mąkę)
- 1,5 łyżki zmielonego siemienia lnianego
- 2 łyżki zmielonych otrębów owsianych
- przyprawy: sos sojowy, świeży tymianek, ostra papryka, mielony kminek, kurkuma, musztarda
- 1 łyżka oleju kokosowego nierafinowanego 
- ciepła woda, ok. szklanka

Wymieszałam wszystkie suche składniki, a następnie stopniowo dodawałam wodę, aż ciasto osiągnęło konsystencję serka homogenizowanego.
Masę przełożyłam do foremki silikonowej, rozsmarowałam cienką warstwę (ok 0,5 cm).
Piekłam 40 minut w 180 stopniach z termoobiegiem + grzaniem góra-dół.





Na obiad więc zjadłam 3 kawałki tego placka zawinięte w tortillę gryczano-owsianą, w towarzystwie sosu z dyni i grzybów, wędzonego tofu oraz miksu sałat i kilku nerkowców.

Był to tak satysfakcjonujący posiłek, że, gdyby nie zdrowy rozsądek, zjadłabym jeszcze jedną taką porcję :D
No bo: mięciutka, ciągnąca tortilla plus chrupiący, pełen aromatu placek soczewicowy plus kremowy sos grzybowy plus kawałeczki rewelacyjnego wędzonego tofu i orzeźwiających sałat...

Absolutnie do powtórzenia!
Polecam,polecam,polecam!!!!!!!!!

6 października 2012

sojowe eksperymenty: kotleciki

Znalazłam w spiżarni w słoiku soję, która leżała tam chyba od roku.
Najpierw chciałam zrobić mleko sojowe, ale pomyślałam że nie wiadomo w jakiej kondycji jest ta soja, czy nie jest zjełczała albo coś tego typu.. namoczyłam ją więc i ugotowałam do baaardzo miękkiego stanu ;P

W sumie dość dawno nie jadłam kotlecików ze strączków, więc zrobiłam :D

kotleciki z soi
wegańskie.
(16 sztuk - 4 porcje)

- ok 2-3 szklanki ugotowanej soi
- ok 1/3 szklanki mąki gryczanej
- ok 0,5 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej z quinoa (resztka po wczorajszym obiedzie.)
- przyprawy: duuużo słodkiej czerwonej papryki, suszona zielona papryka, ostra papryka w proszku, sos sojowy, ocet jabłkowy, czosnek niedźwiedzi

Soję zblendowałam, wymieszałam z resztą składników. Masa wyszła dość zwarta, ale wsadziłam ją do lodówki na pół godziny.
Po tym czasie wyjęłam, za pomocą łyżki wykładałam na blachę z papierem do pieczenia.
Piekłam ok. 30 minut w 180 stopniach z termoobiegiem + grzanie góra-dół

Jadłam je z ugotowanymi burakami (podłużne buraki, gotowałam je 15 minut tak żeby zostały dalej chrupiące ale już nie surowe - wtedy są najsłodsze!) i z megaultraszybkim nibyleczo ;D

megaultraszybkie nibyleczo
(1 porcja, 5 minut)

- 1 dość mała cukinia
- 1 średni pomidor
- 1 mała cebula
- spora garść rukoli
- sos sojowy, chilli w proszku, oregano, rozmaryn, świeża bazylia, odrobinka kurkumy i curry
- łyżeczka szlachetnego, nierafinowanego oleju rzepakowego

Cebulę podsmażyłam na oleju rzepakowym, dodałam pomidora i cukinię oraz przyprawy, dusiłam na dość dużym ogniu aż nadmiar płynów odparował, a cukinia była jeszcze al dente. Zdjęłam z ognia, dodałam rukolę, wymieszałam aż zwiędła.



Polecam <3

Dzisiaj pierwszy raz ćwiczyłam do Killera Ewki Chodakowskiej, ponieważ przez ostatnie 1,5 miesiąca trenowałam z jej pierwszym programem treningowym, Skalpelem.
Świetny wycisk, bardziej nastawienie na kardio.
Dla mnie to jest teraz najlepsza opcja, ponieważ moje ciało się fajnie wyrzeźbiło - teraz chcę je wzmocnić i utrwalić efekt.
Jeju, podczas treningu przez moment myślałam że umrę, a później osiągnęłam błogostan :D
Gdyby nie zdrowy rozsądek, powtórzyłabym te ćwiczenia jeszcze dziś!
Uwielbiam :D

We wtorek zaczynam nową pracę, sasasasaaa!
Bardzo się cieszę :)))

Eeej, czy zaglądają do mnie jacyś blogerzy z Kielc? :D

27 września 2012

śliwkowo-korzenne biscotti z migdałami i suszonymi figami

Zatęskniło mi się za biscotti. Dawno ich nie robiłam :p
W sumie, tak dla przypomnienia, dodawałam już przepisy na dyniowe biscotti oraz czekoladowe biscotti z suszonymi figami.
Te które zrobiłam dziś są taką małą fuzją polsko-włoską.
pachną bosko, waniliowo-śliwkowo-migdałowo-korzennie, mmmm <3
smakują? totalnie uzależniająco!

no i są świetne na tą pogodę!
w sensie, przyprawy korzenne rozgrzewają, otręby dostarczają żelaza, suszone figi świetnie działają na płuca, śliwki zawierają bogactwo witamin (między innymi C, która odgrywa bardzo dużą rolę w odporności organizmu), minerałów, przeciwutleniaczy i pektyn, migdały są zbawienne dla układu sercowo-naczyniowego i są źródłem bardzo zdrowych tłuszczów oraz białka.

śliwkowo-korzenne biscotti z migdałami, otrębami i suszonymi figami

(45 maleńkich sztuk, bez tłuszczu, bez cukru)

- 2 duże garści węgierek (wypestkowałam i rozgniotłam dłońmi na ciapę :D)
- 2 jajka '0' (w opcji wegańskiej użyłabym 2 'lnianych jaj' - czyli 2 łyżek zmielonego siemienia lnianego wymieszanych z 8 łyżkami wrzątku, lub użyłabym jogurtu sojowego ok 150 g lub po prostu więcej śliwek - jestem jednak najbardziej za jogurtem sojowym, bo dodatek protein do masy na te ciastka pozwala spowolnić wchłanianie węglowodanów, przez co nasz organizm nie doznaje szoku insulinowego ;)
- przyprawy: cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa, suszony imbir, kurkuma, stewia, chilli w proszku, szczypta soli, łyżeczka esencji waniliowej (tej prawdziwej, brązowej, na alkoholu)
- 2-3 łyżki syropu z agawy (można miód oczywiście :p, w ostateczności cukier)
-  ok. łyżeczka octu jabłkowego dobrej jakości (gdyby mi się nie skończyło balsamico to bym dała)
- garść migdałów rozdrobnionych w moździerzu
- 3 suszone figi pokrojone w kosteczkę
- 0,5 szklanki mąki razowej orkiszowej + 0,5 szklanki mąki razowej żytniej
- 0,5 szklanki otrębów pszennych + 1/4 szklanki otrębów owsianych

Przygotowanie jest banalne: wszystkie składniki trzeba wymieszać razem :P
Z uzyskanej masy (jest mocno wilgotna), za pomocą łyżki i zwilżonych dłoni uformowałam 3 cienkie chlebki.
Piekłam je 30 minut w 160 stopniach z termoobiegiem.
Następnie pozwoliłam im ostygnąć przez 10 minut i takie mocno ciepłe kroiłam ostrym nożem w małe kromeczki.
Uzyskane kromeczki piekłam jeszcze z każdej strony po 15 minut, tym razem w 180 stopniach z termoobiegiem.
 





Idealne z gorzką kawą, albo z wytrawnym czerwonym winem, albo z kawą orkiszową z mlekiem sojowym :D albo z Waszym ulubionym napojem.
Są bardzo chrupiące i twarde, bo to w sumie takie małe sucharki, więc raczej polecam je razem z czymś mokrym.






buziak ;*

26 września 2012

kokosowy sernik z tofu

Niesamowite, prozdrowotne, między innymi odchudzające właściwości oleju kokosowego są dokładnie i przystępnie opisane w sieci (mam na mysli artykuły naukowe a nie informacje na portalach dla kobiet o cudownym odchudzaniu :p).

No ale, pokrótce, olej kokosowy składa się z (co prawda w większości nasyconych, ale tym akurat w przypadku tego cudu nie trzeba się przejmować, gorzej jeżeli mówimy o kwasach tłuszczowych nasyconych odzwierzęcych ;) kwasów tłuszczowych krótkołańcuchowych, które mają zupełnie inną drogę wchłaniania niż średnio- i długołańcuchowe. W związku z czym olej kokosowy nie tylko natychmiast dostarcza kopniaczka energetycznego, ale i pomaga usuwać nadmiar tłuszczu z organizmu.
Poza tym, jednym z kwasów tłuszczowych występujących w oleju kokosowym (niecałe 50 %) jest kwas laurynowy, który po przedostaniu się do organizmu pełni funkcję przeciwzapalną, przeciwbakteryjną, etc etc.

No i olej kokosowy stosowany na ciało daje niesamowite efekty.. skóra jak pupcia niemowlaczka, a włosy najgładsze i najpiękniejsze na świecie..
No i ten zapach <3

Ciasto które wymyśliłam co prawda nie zawiera czystego oleju kokosowego (resztka wylądowała w mojej dzisiejszej owsiance:/), ale użyłam mleka kokosowego oraz wiórków.

Sernik ten przez przypadek w sumie jest wegański, nie planowałam tego, tak wyszło.
Dzięki zastosowaniu tofu zamiast twarogu, smak tego sernika jest bardziej kokosowy, lekko orzechowy (mi się kojarzy z migdałami trochę :p), konsystencja jest kremowo-sernikowo-budyniowa..
jadałam wielokrotnie tofurnik w cudownej wegańskiej kawiarni w której miałam przyjemność pracować, ale ten mój mnie wgniótł w ziemię...
no i przygotowanie jest bardzo krótkie, zajmuje mniej niż 10 minut, a piecze się minut 25-30.

ja robiłam to ciasto z myślą o posiłku potreingowym, tym takim do 15 minut po wysiłku.
kokos szybko dodaje energii i zawiera bardzo dobre tłuszcze, syrop z agawy zawiera cukru proste przy jedocześnie niskim indeksie glikemicznym, no a tofu zawiera niezbędne białko.

kokosowy sernik z tofu
(wegański, bez cukru, bez tłuszczu)

- ok. 800 g tofu naturalnego ( czyli 4 kostki tofu Polsoi)
- 3/4 szklanki mleka kokosowego
- sok i skórka z 1 cytryny
- 6 łyżek syropu z agawy (oczywiście można zastąpić jakimś nierafinowanym cukrem, stewią lub melasą.. w przypadku cukru trzeba będzie pewnie dolać odrobinkę wody)
- 4 kopiaste łychy wiórków kosowych
- 6 łyżek otrębów owsianych (świetnie związały masę i nadały budyniowości)
- na wierzch, opcjonalnie: 1 jabłko pokrojone na cienkie plasterki, parę rodzynek (oooj ale na pewno najlepiej smakowałoby z malinkami, niestety nie miałam ;/.. ale kokos + maliny = <3 )

Wszystko wrzuciłam do blendera, miksowałam parę minut. Masę wylałam do formy silikonowej, ułożyłam na wierzchu jabłko i rodzynki. Piekłam w 180 stopniach z termoobiegiem przez około 30 min.



Polecam! <3



a tak w ogóle, to wracam do trenowania kickboxingu sasasasaaa!!! :D
trenowałam kiedyś, krótko bo ok. 3 miesiące, ale to było dawno i nieprawda.
nic już nie pamiętam praktycznie :P
a we wtorek zaczynam hehe ciekawe jak to będzie aaaj :D nie mogę się doczekać!!

buzi mordeczki :*

1 września 2012

kotleciki fasolowo-soczewicowo-dyniowe

Dzisiaj mega banał, przepyszny i bardzo szybki w przygotowaniu :D
Alealealeeeee wrzucam to tu, bo wiem że czasami najprostsze rozwiązania wydają się najtrudniejsze, albo się o nich zapomina ;)

Zostało mi trochę wczorajszej zapiekanki dyniowo-soczewicowej oraz około pół kubka ugotowanej fasoli Biały Jaś.
Postanowiłam wykorzystać więc tą właściwość strączków którą odkryłam przy przygotowywaniu banalnych kotlecików z soczewicy a mianowicie taką, że strączki po wystudzeniu cudownie tężeją i gdy się je rozgniecie w takiej postaci nie ma potrzeby dodawać żadnych jajek, bułek tartych, otrębów ani innych dodatkowych rzeczy, a kotleciki i tak wyjdą.

Powstały dziś więc twory fasolowo-soczewicowo-dyniowe których przygotowanie zamyka się (razem z przygotowaniem surówek) w 15 minutach :D

kotleciki fasolowo-soczewicowo-dyniowe
- ok 2 szklanki wczorajszej zapiekanki dyniowo-soczewicowej
- ok pół szklanki ugotowanej fasoli Biały Jaś

Wszystko rozgniotłam widelcem, uformowałam kotleciki, podpiekłam na suchej patelni ceramicznej (idzie to bardzo szybko, bo wszystkie składniki kotlecików są już ugotowane:)

Do tego zrobiłam surówkę z rukoli i pomidora malinowego z dresingiem z octu balsamicznego (duuużo!!) i oliwy z oliwek, oraz drugą z utartej na grubych oczkach rzodkwi z natką pietruszki, sosem sojowym i jogurtem naturalnym.
Polecam :D



Ćwiczyłyście już z najnowszą płytą Ewki Chodakowskiej?
Mnie nie tylko nie powaliła na kolana, ale i podziałała na mnie mega demotywująco. Nie skończyłam tego treningu, przerwałam po trochę więcej niż połowie, nie przypadł mi do gustu..

Póki co Skalpel mi najbardziej odpowiada i jest bardzo efektywny z umiarkowanym wysiłkiem (w sensie nie jestem po nim wykończona, tylko przyjemnie pobudzona), więc dopóki mi się nie znudzi będę go cisnąć :D
A jak Wasze wrażenia?

31 sierpnia 2012

zapiekanka dyniowo-soczewicowa / versatile blogger award

Jak już wspominałam przy wczorajszym śniadaniu, przedwczoraj kupiłam pierwszą w tym sezonie dynię. Hokkaido. W Lidlu.
Ta dynia jest najpyszniejszą i najsłodszą i najtwardszą i najbardziej pomarańczową dynią jaką kiedykolwiek jadłam.
We wczorajszej owsiance mnie powaliła, następnie cały dzień zaskakiwała mnie na surowo (kroiłam ją sobie w plasterki i chrupałam, niesamowity smak!).
Dzisiaj przyszła pora na wytrawną wersję.
I znów przyszło zaskoczenie :D
Nigdy w życiu nie jadłam dyni, która po upieczeniu konsystencją IDEALNIE przypominałaby ziemniaki.
Nie wiem jakim cudem to się stało, ale smakuje jak słodki ziemniak. Jest niesamowita, jutro jadę po więcej, uzależniłam się:D

no ale do rzeczy.

zapiekanka dyniowo-soczewicowa (wegańska, bezglutenowa, banalna ;P)
(3 duże lub 4 średnie porcje)

- kawał dyni (z kilogram?)
- 1 średnia cebula
- 5 ząbków czosnku
- minimalnie więcej niż pół szklanki suchej zielonej soczewicy

*sos*
- 1 kostka tofu Polsoi (180 g)
- 1,5 szklanki wody
- chlust oliwy z oliwek EV
- 2 płaskie łyżeczki musztardy
- duuuży chlust sosu sojowego
- dużo chilli, trochę curry, suszony tymianek, gałka muszkatołowa, cynamon, mielony imbir
- chlust octu balsamicznego

Dynię, cebulę i czosnek pokroiłam w ulubione kształty :P Wrzuciłam do naczynia żaroodpornego. Wsypałam tam również soczewicę. Wszystkie składniki sosu zmiksowałam w blenderze. Wlałam do naczynia żaroodpornego. Wymieszałam dokładnie, wstawiłam do piekarnika, piekłam godzinę w 180 stopniach z termoobiegiem.
Podałam z prostą surówką z rukoli, sałaty lodowej i pomidora z dressingiem z oleju lnianego nierafinowanego, octu jabłkowego i odrobinki sosu sojowego.
Prze-pysz-ne!!!!








No i przyszedł czas na Versatile Blogger Award :P


Dziękuję bardzo Elin za otagowanie :*

W tym tagu trzeba:

- nominować 15 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują,
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów,
- ujawnić 7 faktów o sobie samym,
- podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu,
- pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.

Fakty o mnie:
1.  Jestem bardzo uparta, bardzo ciężko mnie do czegoś przekonać jeżeli jestem święcie przekonana o swojej racji :P
2. Mam czerwone włosy od 14 roku życia.
3. Pod koniec tego roku kończę 23 lata a wyglądam na jakieś 17 :D
4. Nie przepadam za kotami, a mam ich w domu aż 3 (z czego jeden mieszka w moim pokoju i żyjemy na zasadzie tolerowania siebie nawzajem :P)
5. Mam świetny kontakt z moją młodszą siostrą, oprócz siostrzanej miłości łączy nas też taka przyjacielska, to unikalne i meeeega świetne!!
6. Jak już wspominałam w poprzednim poście jestem uzależniona od marchewek do tego stopnia, że aż okazjonalnie moje ręce zamieniają się w dziecięce, pomarańczowe, przebarwione łapy xD
7. Będąc dzieckiem planowałam zostać w przyszłości łowcą tornad (naciągałam wtedy rodziców na tony książek o tornadach hehe ;P), niestety moje plany legły w gruzach gdy uświadomiłam sobie że kocham gotować i pasjonuje mnie zdrowe żywienie. Wylądowałam więc na dietetyce którą kończę. Aleale nic nie wiadomo, ostatnio w moim województwie, niedaleko mnie, była trąba powietrzna, może mi się poszczęści (yyy? xD) i jednak łowcą tornad zostanę? :D

No i teraz kogo nominuję?
Dużo dziewczyn już na swoich blogach odpowiadało na ten tag..
Nominuję więc wszystkie które tu zajrzą :D Odpowiadajcie u siebie na blogach i dawajcie mi znać :*
Miłegoo!!
Wszystkie zdjęcia i przepisy są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich kopiowanie (no chyba, że mnie o tym poinformujesz;).